Historia jednego wieńca...

Na początku był pomysł..., pomysł zrodzony w głowie młodej dziewczyny. Dziewczyna siedziała w pracy zajęta zwykłymi obowiązkami, gdy nagle wpadł jej do głowy pomysł na wieniec dożynkowy. Po przedstawieniu projektu i przeanalizowaniu możliwych opcji wykonania spawacz wziął się do pracy i już następnego dnia można było przystąpić do tradycyjnego wicia wieńca.
Kobiety uzbrojone w kłosy zbóż i lnianą dratwę wzięły się do prac, której towarzyszyły rozmowy i śmiech. Po kilku godzinach wieniec został uwity z pszenicy, pszenżyta, owsa i jęczmienia.
Dzień przed świętem Matki Bożej Zielnej wieniec został przystrojony darami matki natury owocami, warzywami i kwiatami. Przy strojeniu wieńca było dużo pomysłów, śmiechu i bąbli od gorącego kleju, którym zostały przytwierdzone ozdoby na wieńcu. Po zakończonej pracy dumne z siebie kobiety rozeszły się do domów, by następnego dnia udać się razem z wieńcem dożynkowym na pielgrzymkę do Przeczycy żeby podziękować Maryi za plony i opiekę. Historię opowiedziała Martyna Materowska. Fot. Jakub Rybka.